Kupowanie kabli łączących telefon komórkowy z komputerem, przestało być domeną maniaków zdejmujących SIM-locki, czy zmieniąjących soft. Konieczność połączenia telefonu z komputerem dostrzega coraz więcej szarych użytkowników. Jedną z przyczyn jest wzrost uniwersalności tego urządzenia. I o ile teraz pojawiają się modele wyposażone w BlueTooth, czy WLAN, to jednak wciąż wiele starszych, a popularnych modeli wymaga dodatkowego okablowania. Fakt ten wymusza zakup takiego akcesorium.
I jak się okazało, tu się pojawiły schody. Bo ani producenci, ani sprzedawcy nie ułatwiają sprawy. Przykład z życia wzięty, prawdopodobnie bardzo powszechny. Ktoś posiada dwa telefony, z kartami SIM dwóch różnych sieci telefonii komórkowej. Wydawać by się mogło, że pewnym ułatwieniem będzie fakt, iż te telefony są jednego producenta. Okazuje się, że nic bardziej mylnego. W przypadku telefonów z pod Fińskiej igły, jeden “gatunek” kabla, często przypada na pół, albo nawet ćwierć modelu telefonu. No tak. Bo jeden model obsługują kable w dwóch czy więcej standardach, a inne nie są supportowane przez żaden.
Tutaj pojawia się konkluzja z tematu tego posta. Skoro nawet konkretne korporacje nie potrafią (bądź z takich, czy innych powodów nie chcą)opracować jednolitego standardu połączenia ich telefonów z komputerem PC, to co dopiero mówić o jakichś porozumieniach pomiędzy nimi, o zasięgu bardziej globalnym. Muszę jeszcze oddać sprawiedliwość firmie Sony Ericsson, za technologię FastPort. To jest zunifikowane gniazdo do obsługi peryferiów, i nawet, gdy konkretnego ficzera dany model nie obsługuje, to użytkownik zostaje o tym poinformowany przez sam telefon. Dla praktyków dodam, że zazwyczaj pomaga dogranie odpowiedniego pliku sterownika. Przykład? Zewnętrzny zestaw głośnikowy współpracujący z serią ‘W’ telefonów ze stajni SE. Mój K310 się zbuntował, zresztą szczególnie dziwne to nie jest. Jednak po wgraniu odpowiedniego kawałka kodu z W200 peryferium i owszem zostało rozpoznane.
Innym problemem są akcesoria nie autoryzowane przez producenta telefonu. Zazwyczaj parokrotnie tańsze stanowią ciekawą alternatywę dla markowych urządzeń. Pytanie jakie się nasuwa, to “czy warto ryzykować?”. Generalnie tak. Jednak zawsze trzeba sobie zostawić furtkę awaryjną w postaci umówy ze sprzedawcą, że jak coś nie będzie współpracować, to się odda. Jest to wykonalne (temat rozmowy z pracownikiem serwisu podejmowałem już w innych wątkach)
Niech więc Zamieszanie to, którego sobie wytłumaczyć nie umiem, będzie przestrogą dla wszystkich, którzy projektują własne urządzenia, aby nawet niewielkie projekty wykonywane dla własnego użytku miały jednolity interface komunikacyjny ze światem zewnętrznym.
Variety of Standards makes no standard sense
1